Kto naprawdę może zyskać na obowiązku cyklicznego powtarzania badań dla myśliwych?

Kto naprawdę może zyskać na obowiązku cyklicznego powtarzania badań dla myśliwych?

W ostatnich latach w Polsce obserwujemy narastającą falę niechęci wobec myślistwa i łowiectwa, którą kreują grupy organizacji antyłowieckich, wspierane przez niektórych polityków i celebrytów. Ta nieoficjalna kampania, która wydaje się być prowadzona „z góry”, budzi poważne pytania dotyczące jej celów i beneficjentów. W kontekście zapowiedzianych przez wice Ministra Klimatu i Środowiska Mikołaja Dorożały zmian, w tym wprowadzenia obowiązku cyklicznego powtarzania badań lekarskich dla myśliwych, stajemy przed koniecznością zastanowienia się, kto faktycznie może zyskać na ograniczeniach w tej dziedzinie?

Już sama zapowiedź czołowego przedstawiciela resortu Klimatu i Środowiska dotycząca rozpoczynania prac z obszaru Ustawy o Broni i Amunicji stawia pod wielkim znakiem zapytania jego kompetencje w tym zakresie. Powoływanie się na oczekiwania „strony społecznej” jest jawnym nadużyciem, bowiem postulat taki formułowany jest w zasadzie głównie przez organizacje antyłowieckie, a to nie jest większość społeczeństwa. Zgodnie z najnowszymi badaniami opinii publicznej OPB Ariadna na zlecenie redakcji Farmer.pl zdecydowanie więcej Polaków popiera prowadzenie aktywnej gospodarki łowieckiej w odniesieniu do przeciwników polowań. Zapewne większość społeczeństwa może nie być więc zainteresowane braniem udziału w kolejnym narodowym cyrku w zakresie dalszego medycznego uszczęśliwiania obywateli. Wszyscy bowiem pamiętają doskonale obowiązek noszenia maseczek na ulicach, czy zakaz wstępu do lasów podczas pandemii…

Obecnie myśliwi, tak samo jak inni legalni posiadacze broni w Polsce, muszą przejść kompleksowe badania psychologiczne i ogólne, aby uzyskać pozwolenie na broń. Te badania służą identyfikacji osób mogących stanowić zagrożenie dla siebie i innych. Brak na przestrzeni ostatnich dekad jakichkolwiek wypadków na polowaniach z przyczyn zdrowotnych myśliwych podważa sens wprowadzania dodatkowych restrykcji. Zapewne na podstawie tych właśnie faktów MSWiA nie podejmowało prac w zakresie wprowadzania dodatkowych, kosztownych obowiązków myśliwym. Co w praktyce miałoby zmienić powtarzanie badań przez myśliwych? Kompletnie nic, poza sięgnięciem do ich portfeli i dodatkowej biurokracji, bowiem jeśli ktoś raz przeszedł takie badania, to został wykluczony z grupy stanowiącej zagrożenie dla siebie i innych.

Obowiązek cyklicznego powtarzania dość kosztownych badań lekarskich dotknie przede wszystkim mniej zamożną grupę myśliwych, w tym emerytów i to na nich zależy likwidatorom łowiectwa. Stanowią oni istotny element polskiego myślistwa, ponieważ często pełnią rolę mentorów dla nowych adeptów, przekazując swoją wiedzę i pasję następnym pokoleniom. Narzucenie im dodatkowych kosztów bez uzasadnienia jest nie tylko niesprawiedliwe, ale również może prowadzić do ich wykluczenia społecznego. Wielu nemrodów choć może nie być już aktywnymi myśliwymi, stanowi integralny element podtrzymywania rodzinnych tradycji łowieckich dla kolejnych pokoleń. To nie tylko dziedziczenie pasji, ale również broni myśliwskiej, które razem mają wymiar niekiedy historyczny. Po niekonstytucyjnym zakazie uczestnictwa osób niepełnoletnich w polowaniach dodatkowe restrykcje dotyczące badań będą dopełnieniem dzieła niszczenia łowiectwa, a co za tym idzie rolnictwa i bezpieczeństwa żywnościowego kraju.

Dla większości zwykłych obywateli kwestia cyklicznego badania myśliwych wydaje się być sprawą trzeciorzędną. Z jednej strony każdemu zależy na własnym bezpieczeństwie, zaś z drugiej strony wypadki na polowaniach występują tak rzadko, że ze statystycznie łatwiej zostać śmiertelnie porażonym piorunem, niż zostać postrzelonym przez myśliwego. Resort Klimatu i Środowiska wraz z pomysłem nowego obowiązku dla myśliwych nawet nie wspomniał o kosztach administracyjnych wprowadzenia takich zmian. Proces taki musi uwzględniać dodatkową pracochłonność po stronie wszystkich wydziałów postępowań administracyjnych Policji w całym kraju, no ale to nie ministerstwo ani organizacje antyłowieckie poniosą tego koszty, tylko wszyscy podatnicy.

Po wyłączeniu myśliwych poza nawias społeczny, ograniczając ich konstytucyjne prawa rodzicielskie, próbuje się bolszewickimi metodami dzielić społeczeństwo i niszczyć narodową tradycję oraz wartości. W kontekście obecnego napięcia geopolitycznego, szczególnie w związku z sytuacją na wschodniej granicy naszego kraju, warto się zastanowić, czy ograniczanie ilości myśliwych i broni nie służy interesom obcych mocarstw. Stygmatyzacja legalnych posiadaczy broni powinna być traktowana jako zdrada ojczyzny, zwłaszcza w obliczu zagrożeń zewnętrznych. W świetle statystyk szacuje się, że blisko 80% przestępstw w Polsce przeciwko zdrowiu lub życiu popełnianych jest po spożyciu alkoholu. Jeśli jakimkolwiek politykom faktycznie zależy na bezpieczeństwie Polaków, to niech się zajmą „małpkami” dostępnymi na stacjach paliw, biernymi postawami świadków pijanych kierowców czy promowaniu pijaństwa przez pato celebrytów.

Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że politycy którzy tak śmiało dyskutują na temat nowelizacji prawa w zakresie badań lekarskich dla myśliwych w zasadzie nigdy ich sami nie przechodzili. Być może w pierwszej kolejności społeczeństwo powinno mieć pewność, że osoby które decydują o ich życiu sami nie stanowią zagrożenia dla siebie i innych…? Zatem, drodzy szanowni politycy, zanim podejmiecie decyzje dotyczące naszych tradycji łowieckich i praw, powinniście dokładnie zbadać, czy te działania służą faktycznie poprawie bezpieczeństwa naszym obywatelom, czy też może interesom obcych państw.

Polub artykuł

Michał Budzyński