Polująca weganka, czyli łowiectwo Katarzyny Mazur

Polująca weganka, czyli łowiectwo Katarzyny Mazur
Katarzyna Mazur Artemis Hunting Club

Katarzyna Mazur

członek PZŁ od 2005r, aktywnie polująca Diana niemalże w każdym zakątku świata i zarazem weganka. Właścicielka biura polowań Artemis Hunting Club.

GL: Połączenie weganizmu i łowiectwa wydaje się być totalną abstrakcją. Jak zatem funkcjonujesz zarówno w jednym jak i drugim świecie?

KM: Tak, to może wydawać się dziwne połączenie dla wielu osób, a szczególnie dla tych, którym myśliwy kojarzy się z bezdusznym, mięsożernym mordercą. Jeżeli jednak spojrzymy na myślistwo z szerszej perspektywy, to połączenie wegańskiego talerza ze strzelbą nie jest wcale takie groteskowe. Wszyscy którzy wydają tak jednoznacznie, nieprzychylne opinie o myśliwych zapominają o jednym. Nie można polować, jeżeli nie jest się wrażliwym na piękno otaczającej przyrody czy ciekawym życia zwierząt.

Łowiectwo dla wielu, w tym również dla mnie, to możliwość złapania balansu pomiędzy intensywnym życiem zawodowym, a spokojem jaki daje nam obcowanie z naturą. Choć nie jem mięsa, to dobrze mi z dietą wegańską. Chętnie dziczyznę serwuje natomiast moim gościom. Dopóki nie zostałam Dianą, nikt nigdy w życiu nie wygonił mnie do lasu w środku nocy, żeby posiedzieć na ambonie za dzikiem. Być może dzik jest tylko pretekstem? Wszystkim poddającym w wątpliwość, że jest możliwy taki mix weganizmu z polowaniami odpowiadam:

Biorę wszystko to co daje mi łowiectwo i zagryzam to marchewką.

Nie mów, że nawet nie próbujesz pysznej dziczyzny którą serwujesz swoim gościom?

No wyobraź sobie i tak już ósmy rok. Oczywiście wspomagam się odpowiednimi suplementami ,ale przy tej diecie to normalne. Po prostu dobrze się czuje na diecie wegańskiej, jak również w kniei.

Łowiectwo stało się z czasem również Twoim sposobem na życie?

Dla mnie łowiectwo stało się kluczem do poznania świata i wielu ciekawych ludzi. Zabrzmi to może trochę ekscentrycznie, ale podporządkowałam swoje życie i czas kalendarzowi polowań zakładając 20 lat temu biuro organizujące wyprawy myśliwskie. Nie ma wielu kobiet w tej branży szczególnie, jeżeli działają całkowicie samodzielnie i bez wsparcia męskiego ramienia. Dlatego to jest dla mnie pewnego rodzaju wyzwanie, taka rękawica rzucona samej sobie. Ja lubię jednak wyzwania i wysoko postawioną poprzeczkę. Największą dla mnie nagrodą zawsze pozostaną wielokrotne powroty tych samych myśliwych na moje wyprawy łowieckie w różne strony świata. To daje satysfakcję i potwierdzenie, że jestem na dobrej drodze. 

Rozmawiasz z myśliwymi z różnych krajów od Kamczatki, RPA po Grenlandię. Czy problemy współczesnego łowiectwa są wszędzie podobne jak u nas w Polsce?

Wszędzie są problemy, bo nie jest to popularne hobby, ale nigdzie myśliwi nie budzą tak skrajnych emocji jak u nas. Sama z racji tylko tego, że jestem właścicielem biurem polowań padłam ofiarą hejtu i wiem, że ludzie wkręceni w takie działania zdolni są do wypowiadania najcięższych personalnych gróźb. W wielu krajach jak na przykład w Hiszpanii, polowania są tak głęboko zakorzenione w tradycji, że udział w nich determinuje życie towarzyskie hiszpańskiej prowincji. W myśl zasady nie polujesz, nie ma cię towarzysko. W polowaniach uczestniczą całe pokolenia rodzin, a widok matki z dzieckiem w wózku przy pokocie jest zupełnie naturalny.

W krajach skandynawskich z kolei kładzie się duży nacisk na budowanie relacji ojców z synami, poprzez czas spędzony na wspólnym polowaniu i realizacji łowieckich pasji. Tych przykładów można wymieniać bardzo wiele, bo więcej nas dzieli od zagranicznego łowiectwa niż z nim łączy. Zaniedbania wielu dziesiątków lat powojennej Polski w braku budowania relacji pomiędzy myśliwymi, a społeczeństwem zaowocowały kompletnym brakiem akceptacji łowiectwa i wytworzyły do niego niechęć graniczącą często z wrogością. Myślę, że potrzeba dużo pracy aby to zmienić i zbliżyć się do modelu europejskiego, gdzie obecność myśliwego w zbiorowej świadomości nie wywołuje tak negatywnych emocji. Wierzę, że to kiedyś nastąpi.

W środowisku polskich myśliwych polowania komercyjne nie zawsze cieszą się aprobatą. Skąd może to wynikać?

Myślę, ze to się zmienia w ostatnich latach. Im mniej będą miały polskie łowiska do zaoferowania polskim myśliwym, im większy będzie u nas bałagan i ograniczeń prawa,  tym więcej będzie tych którzy będą chcieli wyjechać za granicę aby spokojne zapolować. Wydaje mi się, że niechęć do polowań komercyjnych tworzą ci myśliwi, którzy mają złe doświadczenie z komercyjnymi polowaniami troszkę na własne życzenie. Ceny legalnych, koncesjonowanych i sprawdzonych łowisk zawsze będą wyższe niż tych załatwianych gdzieś na boku. Słyszałam historię o łowcach super- tanich ofert polowań, którzy później twierdzili, że np na Białorusi nie ma już głuszców. Jak się okazało, podczas takiego komercyjnego polowania na 7 myśliwych było trzech podprowadzających z czego tylko jeden znał teren. Zawsze powtarzam, że samochodem jest zarówno trabant, jak i mercedes.

Kolejną rzeczą o jakiej zapominają poszukiwacze tanich okazji jest sprowadzenie trofeum do Polski. Wszystkie trofea sprowadzone spoza obszaru UE muszą przejść skomplikowaną procedurę przewozową, inaczej pamiątką z wyprawy będą tylko fotki. Próba nielegalnego transportu trofeów łowieckich kończy się ich utylizacją, o czym przekonało się wielu myśliwych chociażby na lotnisku Chopina w Warszawie. O kwestiach złego nastawienia naszych myśliwych do dewizowców nie ma co dyskutować, ponieważ wynika to w głównej mierze z ich faworyzowania przez przepisy prawa, a dokładniej brak sankcji za łamanie zasad selekcji.

Unikasz określenia polowanie dewizowe i swoje oferty nazywasz wyprawami myśliwskimi. Czy zatem trofeum łowieckie nie jest najważniejszą ich częścią?  

Wszystkie te elementy są równie ważne, ale i wszystko zależy od oczekiwań konkretnych klientów. Wyprawa myśliwska, bo tak nazywam organizowane przez siebie wyjazdy musi być dopracowana w najmniejszym szczególe. Począwszy od ułożenia składu, fajnej- pasującej do siebie grupy myśliwych, poprzez sprawną organizację samego polowania i stworzeniu przyjaznej atmosfery, a na sprowadzeniu trofeum skończywszy. Nawet najpiękniejsze trofeum pozyskane byle jak, byle gdzie i z byle kim, nie będzie w gruncie rzeczy cieszyć.  Mam jednak nieodparte wrażenie, że czasy wielkiej trofeistyki przemijają. Najważniejsze staje się kolekcjonowanie wrażeń, czasu spędzonego w gronie ludzi, którzy dzielą nasze pasje i budowanie nowych relacji. W wielu myśliwych tkwi nienasycona potrzeba wypraw i poznawania świata, nie przez pryzmat pięciogwiazdkowych hoteli, ale poprzez dzikość łowisk daleką od turystycznej komercji. 

Polub artykuł

Michał Budzyński

10 thoughts on “Polująca weganka, czyli łowiectwo Katarzyny Mazur

  1. Chciałam tylko powiedzieć, że ta pani weganką nie jest, stosuje jedynie dietę roślinną. Weganizm to zbiór ideologiczny, w którym dążymy do ograniczenia cierpienia zwierząt w każdym aspekcie. Człowiek, który zabija zwierzęta, serwuje ich zwłoki znajomym, a także popularyzuje łowiectwo, jest zdecydowanym przeciwieństwem weganina, niezależnie od tego, co znajduje się na jego własnym talerzu.
    Więc cały ten bełkot, którym próbuje ona zagłuszyć ten dysonans poznawczy i wyrzuty sumienia, jest całkowicie niepotrzebny – taki sam z niej mięsożerca, jak z pozostałych ponad 90% Polaków.

    1. Przecież to oczywiste, że całkowite wyeliminowanie produktów zwierzęcych z naszego życia jest nierealne. Nie da się wyprowadzić do lasu i paradować na łonie przyrody jak nas natura stworzyła. Rezygnacja z wielu produktów z pewnością może przynieść wiele pożytku, jednak nie powinno się to odbywać kosztem innego dobra chronionego prawem. Polowanie dla zwykłej rozrywki w Polsce wskazuje na jakieś nielegalne działanie, albowiem ustawa Prawo łowieckie definiuje łowiectwo jako:
      – element ochrony środowiska przyrodniczego, w rozumieniu ustawy oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej.

  2. Mam wrażenie, że akceptacja myślistwa w społeczeństwie maleje i mam nadzieję doczekać czasów, kiedy wasza, nikomu niepotrzebna kasta, całkowicie zaniknie.
    Godna pogardy jest również pani działalność, jako organizatora wycieczek, których celem jest zabijanie zwierząt.
    W dobie masowego wymierania gatunków wasza działalność jest po prostu nieetyczna
    I z humanizmem nie ma nic wspólnego. Że o weganizmie nie wspomnę.

    1. Ale przecież dzięki polskim myśliwym i łowiectwu odbudowano w Polsce chociażby populację bobra i łosia. Weganizm dopuszcza zawieszenie przestrzegania tych zasad kiedy jest to niezbędne do przetrwania.

  3. nie można być jednocześnie weganką i myśliwym. Ta pani jest po prostu na diecie roślinnej i w nosie ma zwierzęta. Ale artykuł pewnie będzie dobrym clickbaitem

  4. Nie można być weganinem i polować. Pani mocno się poprzestawiało. Weganie z założenia nie eksploatują zwierząt, wiec u samej podstawy leży błąd logiczny.

    W sumie, przykro, że propaganda zatacza aż tak szerokie kręgi. Wrażliwe osoby nie są w stanie robić krzywdy, wiec niemożliwym jest, by wrażliwość na przyrodę była konieczna by ją zabijać.

    To wszystko brzmi jak „kocham dzieci, więc gwałcę je w piwnicy i wbijam im gwoździe w oczy”. Nie jestem w stanie pojąć, że to w ogóle przeszło przez edycję i dostali zgodę na publikację.

    1. Przecież to oczywiste, że całkowite wyeliminowanie produktów zwierzęcych z naszego życia jest nierealne. Nie da się wyprowadzić do lasu i paradować na łonie przyrody jak nas natura stworzyła. Rezygnacja z wielu produktów zwierzęcych z pewnością może przynieść wiele pożytku, jednak nie powinno się to odbywać kosztem innego dobra chronionego prawem. Polowanie dla zwykłej rozrywki w Polsce wskazuje na jakieś nielegalne działanie, albowiem ustawa Prawo łowieckie definiuje łowiectwo jako:
      – element ochrony środowiska przyrodniczego, w rozumieniu ustawy oznacza ochronę zwierząt łownych (zwierzyny) i gospodarowanie ich zasobami w zgodzie z zasadami ekologii oraz zasadami racjonalnej gospodarki rolnej, leśnej i rybackiej.

  5. Wszystkie odmiany wegetarianizmu zaczynają się od niezadawania bólu innym istotom. Pani Mazur nie je mięsa z bliżej nieznanych motywów – ale nie są to motywy wegetariańskie

    1. Kasia nie je mięsa bo lubi dietę wegańską. Przy okazji jest również pełnoprawną myśliwą i niezwykle miłą osobą. Jeśli więc czuje się weganką, to zgodnie z zasadami głoszonymi przez Partię Zielonych nią jest.

Comments are closed.