Czy będą zmiany w dostępie do broni po strzelaninie w Teksasie?

Ameryka nie może otrząsnąć się po niedawnej masakrze, do której doszło 24 maja w Uvalde w Teksasie. Sprawcą masakry był 18-letni Salvador Romas, który zastrzelił 21 osób w tym 18 dzieci. Jak zawsze po takich zamachach rozgrzewa dyskusja na temat dostępu do broni. W tym konkretnym przypadku sprawca dokonał masowego zabójstwa z broni legalnie posiadanej i dlatego na celowniku opinii publicznej znalazło się znów prawo do posiadania broni przez cywili, jako przyczyna tej strasznej tragedii.  

Teoretycznie taka dywagacja w temacie dostępu do broni w naszym kraju w ogóle nie powinna mieć miejsca. Nie można bowiem porównywać prawa do posiadania broni w Teksasie oraz w Polsce, ponieważ różni nas bardzo wiele. Wszyscy wiemy, że aby uzyskać pozwolenie na broń w Polsce trzeba być świętszym od papieża i przejść przez administracyjne sito począwszy od specyficznych badań lekarskich, po skrupulatny wywiad środowiskowy i egzaminy. Nie ma natomiast problemu, żeby zostać ikoną popkultury w przypadku problemów z rozróżnianiem własnej płci lub poprzez znieważanie policjantów czy też obrażanie czyichś uczuć religijnych. 

Po strzelaninie w Teksasie w internetowych mediach nie zabrakło komentarzy piewców ideologii szczęśliwego świata bez broni palnej. Z ustami pełnymi frazesów o tolerancji, demokracji i wolności nie wahają się odebrać innym ich praw w imię poczucia swojego złudnego bezpieczeństwa. Faktem jest to, że broń może odbierać życie, ale również je chronić. Złego człowieka z bronią może więc powtrzymać wyłącznie dobry człowiek z bronią. O dziwo ofiarami zamachów padają z reguły ludzie nieuzbrojeni. Przypadek?

Jeśli komuś wydaje się, że ograniczenie legalnego dostępu do broni spowoduje zmniejszenie przestępstw, to musi być bardzo naiwny. Przestępcy z reguły wchodzą w posiadanie broni nielegalnie, a więc wszelkie zakazy i nakazy ich nie dotyczą. Ostatnie dekady pokazały dobitnie, że zamachów terrorystycznych można dokonać na wiele różnych sposobów, przy czym broń palna wcale nie musi być najpopularniejsza. Nieśmiało tylko chciałbym przypomnieć, że jednego z największych zamachów terrorystycznych na świecie dokonano 11 września 2001 roku przy pomocy samolotów pasażerskich. Czy po tych wydarzeniach wprowadzono ograniczenia w podróżach samolotów? 

Wróćmy jednak do zamachowca z Teksasu. Jak donoszą amerykańskie media zabójca był dość aktywny na portalach społecznościowych w internecie i przejawiał niepokojące zachowania. Na pół godziny przed zamachem zabójca zakomunikował na swoim profilu społecznościowym, że zamierza zastrzelić swoją babcię, a chwilę później oznajmił, że to zrobił. Szkoda, że nikomu z obserwujących go internautów nie wystarczyło odwagi, aby zainteresować jego osobą odpowiednie służby. Szczególnie, że wcześniej chwalił się zdjęciami kupionej broni. Po samych postach i komentarzach zamieszczanych przez niego w internecie, nie sposób nie dostrzec jego zaburzeń dysocjacyjnych. Większości obserwujących go ludziom powinny one zapalić czerwoną lampkę – zwłaszcza po jego nagłym zainteresowaniu bronią.

Każdy kolejny dzień dostarcza nowych faktów z życia zamachowca. Pojawiają się relacje osób z jego otoczenia wskazujące na to, że nie miał zbyt wielu przyjaciół, a wręcz był przez niektórych ludzi prześladowany. To nie system prawny odpowiedzialny jest za tą tragedię, a wyłącznie człowiek z poważnymi problemami psychicznymi, których współczesne społeczeństwo niekoniecznie chciało dostrzegać. Kiedyś pewne zachowania wymagały obserwacji bądź terapii, zaś dziś odmienność staje się czymś normalnym, a wręcz intrygującym.  

Ciężko powiedzieć, czy gdyby w Teksasie był całkowity zakaz posiadania broni to nie doszłoby do tej tragedii. Być może zamachowiec użyłby innych środków, aby dokonać zbrodni i ofiar byłoby mniej, lub więcej. Prawda jest jednak taka, że jego krwawy spektakl zakończyły kule z broni palnej funkcjonariusza po blisko godzinie od zamachu. Nie wiemy również jak potoczyłaby się sytuacja, gdyby jakiś nauczyciel na miejscu miał przy sobie broń. Być może oszczędziłby dziesiątki istnień dzieci, a być może zginąłby pierwszy. Pewnym jest to, że szansa na ograniczenie masakry byłaby zdecydowanie większa, gdyby personel szkoły miał się czym bronić. 

Przestępcy jednak starają się zawsze wybierać bezbronne ofiary. Dotyczy to zarówno drobnych bandytów jak i imperialne państwa. Przykładów na to dostarczają codziennie wiadomości z sytuacji za naszą wschodnią granicą. Od lutego zginęło tam ponad 3200 cywilów, w tym 231 dzieci nie licząc innych zbrodni popełnianych przez okupantów. Nawet nie chce myśleć, ile ofiar mogłoby być, gdyby Ukraińcy nie mieli dostaw broni z innych państw. Jeśli jednak ktoś uważa, że wojna to zupełnie inny wymiar zbrodni, to postaram się przytoczyć kilka faktów z naszego “podwórka”. 

W czasie PRL-u w Polsce na karę śmierci skazano 321 osób. Nawet biorąc poprawkę na komunistyczne sądy nie można podważyć faktu działania w Polsce kilkudziesięciu seryjnych morderców. Co ciekawe, to mało który do swoich zbrodni używał broni palnej. “Skorpion z Pomorza” i “Rzeźnik z Niebuszowa” mordowali młotkiem, “Wampir z Zagłębia” pejczem, Joachim Knychała siekierą, Tadeusz Kwaśniak ręcznikiem, Karol Kot bagnetem i trucizną, a Kazimierz Polus i Mariusz Trynkiewicz zwykłym nożem. Pragnę również zaznaczyć, iż był to okres obowiązywania w Polsce kary śmierci, a mimo to liczba zabójstw lub ich usiłowania była dość duża. 

Społeczeństwo w dobie PRL-u było niemalże całkowicie rozbrojone. W drodze wyjątku komuniści pozwalali trzymać legalną broń palną w domu jedynie myśliwym i emerytowanym funkcjonariuszom. Dziś sytuacja nieznacznie uległa zmianie, jednak nadal jesteśmy jednym z najbardziej rozbrojonych krajów w Europie. Choć jestem daleki od rozdawania broni osobom, które odbiegają od powszechnych norm społecznych, to jednak nie uważam, że w imię powszechnej tolerancji normalni obywatele powinni mieć z ich powodu ograniczane prawa. 

Polub artykuł

Michał Budzyński