Czy polskie zasady selekcji jeleniowatych w łowiectwie mają sens?

Czy polskie zasady selekcji jeleniowatych w łowiectwie mają sens?

Wywiad z Maciejem Perzyną – lekarzem weterynarii, myśliwym, hodowcą psów myśliwskich. Wykładowcą na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej SGGW w Katedrze Chorób Dużych Zwierząt i Klinice.

Maciej Perzyna
MB: Panie Doktorze, chciałbym Pana zapytać o zdanie na temat polskich zasad selekcji osobniczej jeleniowatych, ponieważ mam pewne wątpliwości co do ich zasadności, szczególnie jeśli zmieniają się one co roku?

MP: Wydaje się, że słusznie. Słusznie Pan ma wątpliwości co do zasad selekcji. Wydaje się, że KAŻDY kto zagłębił się w temat ma takie wątpliwości. Spotkać je można w monografiach poświęconych sarnie (autorstwa Zygmunta Pielowskiego), można spotkać je w polskiej monografii o jeleniu (Stanisława Dzięgielewskiego) czy najbardziej tematycznej publikacji  – „Poroże jeleniowatych” Zbigniewa Jaczewskiego. W każdej z nich powtarzane są podobne argumenty – o dużej zależności formy i rozmiaru nakładanego poroża od warunków środowiskowych i wieku osobnika, o tym że ten sam samiec (byk czy kozioł) może nakładać doskonałe poroże, potem w wyniku choroby, niedożywienia czy innych czynników nałożyć coś bardzo kiepskiej jakości, a w kolejnej głowie znowu coś ponadprzeciętnego. W oparciu o takie obserwacje i cytaty z badań, autorzy podkreślają że odziedziczalność cech poroża jest trudna do oszacowania, warunkowana wielogenowo, niższa od wpływu środowiska i de facto nie poddająca się zasadom prostej selekcji hodowlanej. Tym bardziej w otwartym środowisku i braku możliwości uwzględnieniu wartości genetycznej samic. Co istotne, kolejne, w tym te najbardziej aktualne, badania dotyczące tematu – potwierdzają wcześniejsze obserwacje.

Pewna predyspozycja co do formy/kształtu poroża może być dziedziczna, ale generalnie rozmiar i masa zależą od ogólnej kondycji osobnika. Innymi słowy – geny umożliwiające uzyskiwanie dobrej kondycji w aktualnych warunkach środowiska – są tymi które umożliwiają nakładanie lepszego poroża. Jakbym miał w skrócie odpowiedzieć – brak jest podstaw do wiary w to, że metodą brakowania poprzez odstrzał – możliwe jest uzyskanie lepszych z punktu widzenia trofeistyki poroży. Co więcej brak jest konsensusu naukowego na temat tego, jakie poroże jest z punktu widzenia biologii najbardziej korzystne, czy istotniejsza jest jego funkcja jako oręża czy jako markera stanu kondycji osobniczej etc. W tym świetle – każde zasady selekcji – są porównywalnie bezzasadne, a ich zmiany mogą służyć wyłącznie… No właśnie czemu? Uzasadnieniu potrzeby istnienia komisji hodowlanych? A może podtrzymywania istnienia komisji oceny prawidłowości odstrzału? Wydaje mi się że z tego wywiadu będzie awantura…

Nie umniejszając wiedzy i doświadczeniu członków NRŁ, ale czy ustawowe nadanie wyłącznej kompetencji ustalania zasad selekcji dla pozarządowej organizacji łowieckiej nie powinno być zdaniem Pana Doktora poprzedzone chociażby konsultacjami z organami administracji publicznej bądź placówkami naukowymi? Miałem okazję być kilka razy w Klinice Koni na SGGW i jestem pod ogromnym wrażeniem wiedzy wykładowców z zakresu biologii podpartej naukowymi badaniami.

No tak. Doświadczenia członkom NRŁ odmówić nie można. Większość z nich to najbardziej doświadczeni z działaczy. Co do organów administracji publicznej i placówek naukowych – oczywiście ciekawym byłoby z nimi o tym porozmawiać. Tylko administracja działa albo z perspektywy urzędniczej – „dajcie nam spokój, ale bez roboty czy odpowiedzialności”, albo z perspektywy politycznej – „decyzje muszą być strawne dla najbardziej głośnej grupy wyborców” – to może nie być gwarantem poprawy procedur. Co do naukowców – mamy wspaniały dorobek naukowy w temacie jeleniowatych, mamy specjalistów znanych na świecie. To czego nie mamy, to płaszczyzna do debaty i połączenia wiedzy naukowej z tą dotyczącą funkcjonowania polskiego łowiectwa i oczekiwań społecznych np. rolników. Tu naprawdę jest co poprawić, ale nie jest wcale trudno by coś zepsuć jeszcze bardziej.

Z założenia zasady selekcji powinny oszczędzać osobniki charakteryzujące się najlepszymi cechami, w języku łowieckim tzw przyszłościowe. Czy są Panu Doktorowi znane dane na temat poziomu dziedziczenia genów wśród jeleniowatych?

O właśnie – poukładajmy niektóre pojęcia. Dziedziczenie genów jest praktycznie 100%. Praktycznie, bo czasami dochodzi do mutacji i niektóre geny podlegają zmianom. Tylko to co jest zapisane w genach (czyli genotyp) nie jest równoznaczne z tym co obserwujemy (czyli fenotyp). Jednym słowem geny nie gwarantują wszystkiego. Na całkiem wymyślonym przykładzie – dziecko dwojga wirtuozów muzycznych może mieć większe predyspozycje do zostania równie doskonałym muzykiem (cechy odziedziczone – słuch muzyczny, poczucie rytmu – etc.) ale nie bez odpowiednich warunków środowiska (w tym przykładzie – dostęp do instrumentu i nauka gry). Co więcej dziecko innych, przeciętnie uzdolnionych rodziców – przy odpowiednich warunkach środowiska (dużo ćwiczeń) może tamtego znacząco przerosnąć w prezentowanym poziomie. Tak się sprawy mają przy cechach złożonych, czyli zależących od wielu genów.

Oczywiście są też cechy dziedziczone w sposób prosty – jednogenowy – jak barwa włosów, kolor oczu etc. Cechy poroża takie jak masa, liczba odnóg, kształt, rozłoga, uperlenie itd. – należą do cech warunkowanych wieloma genami. W takim właśnie przypadku mówimy o odziedziczalności czyli stopniu w jakim o wyglądzie danej cech u potomka – decydują geny rodziców. Dla poszczególnych cech poroża i różnych gatunków zwierzyny płowej jest to nieco inne, ale przeważnie mieści się w zakresie średniej bądź niskiej odziedziczalności. Dla masy wieńca np. około 0,33. W uproszczeniu za masę wieńca w kolejnych pokoleniach w 33% odpowiadają cechy odziedziczone, a reszta to efekt wpływu środowiska. Ten poziom odziedziczalności określany jest przez specjalistów hodowli zwierząt jako średnia. Uznają oni, że w kontrolowanych warunkach fermy, przy znanej wartości hodowlanej strony męskiej i żeńskiej, jak również przy uwzględnieniu rodowodu rodziców – można określone cechy kształtować i uzyskać postęp. W środowisku otwartym osiągnięcie zbliżonego poziomu zarządzania rozrodem jest nierealne. W takim układzie, nawet najbardziej fikuśne zasady selekcji nie wywierają faktycznego wpływu na jakość poroży, a decydujący wpływ mają warunki środowiska. Obserwujemy to na przykładach braku poprawy form mimo dekad selekcji (przykład Polski) jak i na przykładzie znacznego wzrostu masy wieńca po zmianie warunków środowiska, a pomimo braku selekcji – przykład szkockich jeleni przeniesionych do Nowej Zelandii.

Obecne kryteria oceny jeleni i saren przed strzałem bazują na podręcznikach z lat 80. Czy należy więc przyjąć, że na przestrzeni czterech dekad w zakresie biologii jeleniowatych w naszym kraju nic nie uległo zmianie i wspomniane zasady są na tyle precyzyjne, żeby umożliwić polskim myśliwym dokonywanie prawidłowego odstrzału zgodnego z kryteriami oceny uchwalonymi przez PZŁ?

Dobra, pora postawić to prosto. Są one nie tylko nieuzasadnione podstawami biologii ale też niedopasowane do wymaganych poziomów pozyskania czy możliwości rozeznania wieku i formy poroża. Innymi słowy – jeśli z 50 byków trzeba by odstrzelić 5 osobników o określonym wieku i formie poroża – to przez cały sezon powinno to się udać. Gdy trzeba odstrzelić ich 10 – to wymaga już sporo szukania. Odstrzelenie 25 osobników oznacza, że część nie będzie mieściła się w kryteriach. I tu rodzi się żyzne pole do patologii, od korupcji komisji oceny, po podmiany głów… Nie powiem, że obowiązujący system wydaje się sprzyjać patologiom i promować układy w których osoby oceniające czy odstrzał jest prawidłowy czy nie, albo czy kogoś zawiesić czy nie stają się „najdroższymi z kolegów”. Nie powiem, ale ciekawy jestem co powiedzą myśliwi, którzy ten wywiad przeczytają. Może trzeba to ubrać w formę ankiety?

W obecnym stanie prawnym kary porządkowe za nieprzestrzeganie zasad selekcji osobniczej nakładane są w wyniku oceny komisji prawidłowości odstrzału przeprowadzanych przy zarządach okręgowych PZŁ. Komisje dokonują szczegółowej oceny wyłącznie w oparciu o swoją wiedzę. Niestety w obecnych przepisach prawa łowieckiego nie znajduję żadnych informacji, jakie kwalifikacje powinny wyróżniać członków takiej komisji, tak więc w skład może wchodzić każda osoba.

Wobec powyższego zakładając nawet najlepsze intencję organów zrzeszenia, obecne przepisy prawa łowieckiego nie dają możliwości prawidłowej oceny dostarczonego trofeum?

Mam takie wspomnienie z kursu na selekcjonera. Prowadzący zajęcia był także członkiem komisji oceny prawidłowości odstrzału czyli tzw. praktyk. Najpierw tłumaczył jak rozpoznać wiek po zębach. Mimo że jestem lekarzem weterynarii dużych zwierząt, oceniam wiek pacjentów po zębach i znam zasady budowy anatomicznej zębów i schemat ich wymiany i zużywania – nie mogłem uchwycić jednoznacznego schematu zmian w obrazie zębów pozwalających na ocenę wieku. Po chwili, podczas ćwiczeń praktycznych – tę samą żuchwę – jeden z uczestników ocenia na 2 rok życia, a po chwili – inny na 4 rok życia. Obserwowałem to chcąc zrozumieć. Tymczasem prowadzący najpierw zgodził się z tym pierwszym, a po chwili z drugim. To już jest niepokojące. Jeśli dodamy do tego, że prawidłowość odstrzału ocenia się po zębach, zaś wykonujący odstrzał może w te zęby zajrzeć dopiero gdy zwierz leży na rozkładzie – tych punktów gdzie rozwiązania prawne są wątpliwe – wydaje się być więcej. Brak wymogów co do kwalifikacji członków komisji, czy brak odpowiedzialności za podejmowane decyzje raczej tu nie pomagają.

Nie można zapominać, iż kary porządkowe za złamanie zasad selekcji nakładane na myśliwych w praktyce odnoszą się wyłącznie do myśliwych krajowych, zaś nie są w żaden sposób dotkliwe dla dewizowców. Jak Pan Doktor uważa, czy akceptując ten fakt przez dziesięciolecia ktokolwiek uwzględnia jakiś margines legalnego odstępstwa od zasad selekcji dla dewizowców?

Panie Redaktorze – przecież to już będzie awantura po tym co do tej pory powiedzieliśmy. Mam jeszcze wprost przyznać że w magiczny sposób odstrzał wykonywany wbrew zasadom selekcji osobniczej w OHZ-ach nie stanowi problemu, a błąd w ocenie wieku samca przez myśliwego-szaraczka to poważna tragedia i podstawa do kar? No tego to już nie przyznam. Po prostu przemilczę…

Skoro zasady selekcji osobniczej w Polsce są dla wielu działaczy tak ważne, to dlaczego nie strzela się cały rok do perukarzy?

I to jest absolutnie nielogiczne. Tzn – z jednej strony rozpoznanie perukarza nie stanowi problemu większego niż odróżnienie krzyżówki od gęsi. Z drugiej strony nakładanie peruki jest objawem urazu jąder i samo w sobie pogarsza jakość życia zwierzęcia. Jest to forma nowotworowego rozrostu (wobec braku sygnału do wycierania scypułu) i w którym momencie rozwijają się zmiany martwicowe, nierzadko z larwami much. Zawsze dochodzi do upadku. Jaki jest sens limitowania zakresu osób uprawnionych do odstrzału oprócz zmniejszenia konkurencji do ciekawego trofeum? Ciekaw jestem odpowiedzi czytelników…

To na zakończenie, co Pan Doktor mógłby zarekomendować dzierżawcom i zarządcom obwodów łowieckich w celu poprawy kondycji i warunków bytowania jeleniowatych?

W dzisiejszych czasach? Zwierzyna żyje jak pączek w cieście. Kukurydza, rzepak, lata nasienne, łagodne zimy… To znajduje odbicie w poziomie odstrzału, masach tusz i rozmiarach trofeów. Jeśli coś można jeszcze poprawić – to zapewnienie w miarę rozproszonego w  łowisku dostępu do źródeł wody (sadzawki/babrzyska) i soli z mikroelementami, a także poletka zgryzowe z paszą w okresach zimowych –np. brachina, kukurydza na pniu, no i oczywiście osłona w łowiskach polnych. Z innymi sprawami nie wiele można zrobić. Psy wałęsające się – są pod ochroną, a wilki tym bardziej. Na pewno częsta bytność w łowisku zmniejsza poziom kłusownictwa. Ale to wszystko są sprawy znane myśliwym i oczywiste. Dużo bardziej oczywiste niż naukowe podstawy zasad selekcji. Po latach obserwacji naszego środowiska oczywistym też jest dla mnie, że znaczna część myśliwych woli zasady wadliwe czy nawet bzdurne, ale już znane – swoje. Jak mówił Pawlak: „Na co nam nowych wrogów szukać…”

Polub artykuł

Michał Budzyński