Dryling- broń dla konesera czy kustosza?

Dryling- broń dla konesera czy kustosza?

Klasyczny dryling na podwójnym śrucie to bez wątpienia broń poprzedniej epoki. Czy jednak jego zastosowanie we współczesnych łowach można określić jako marginalne? Wątpię. Moim skromnym zdaniem wciąż jeszcze jest miejsce i w szafie i w łowisku dla poczciwej trójlufki. Na początku muszę powiedzieć, że dryling chciałem mieć od zawsze. Odkąd pamiętam, to przeglądając w dzieciństwie tatusiowe numery Łowca czy książki o łowieckiej tematyce właśnie ten rodzaj broni wzbudzał moją największą sympatię. Obiecywałem sobie, że prędzej czy później trafi on do mojej szafy. I tak się też po 10 latach polowania stało.

Relikt przeszłości

Historia konstrukcji drylingu rozpoczęła się w Niemczech w 1878 roku. Bez wątpienia szczyt popularności trójlufki przypadał w okresie, kiedy zwierzostan naszych łowisk oraz sama ich charakterystyka była zupełnie odmienna w porównaniu do obecnych lat. Zdecydowanie więcej polowało się na zwierzynę drobną, której stany były fantastyczne w większości polnych obwodów. Pokoty z grubymi dziesiątkami szaraków i opowieści o pękających drewnianych wozach transportujących strzelone koty usłyszeć można było w zasadzie w każdej okolicy. Poza tym kosmiczne ceny jakie osiągała skóra z lisa potęgowała potrzebę posiadania śrutu nawet podczas wyjść na czarnego zwierza. Dryling zwyczajnie się sprawdzał nie tylko podczas zbiorówek ale i w trakcie indywidualnych wyjść. Lata 90 oraz przemiany w środowiskach polnych spowodowały, że zasobność łowisk w szaraki gwałtownie spadła. Przybyło za to zdecydowanie dzika oraz jelenia. Nie ma więc nic dziwnego, że większą popularnością zaczęły się cieszyć jednostki stricte kulowe, takie jak repetiery czy półautomaty.

Związek przyczynowo skutkowy

Oprócz wspomnianego sentymentu z dzieciństwa, przy zakupie dryla kierowałem się słabością do klasycznej broni oraz zamiłowaniem do bezcelowej szwędaczki po łowisku. Broń ta wyśmienicie się sprawdza podczas polowań bez nastawienia na konkretną zwierzynę. Gdy idziemy zapolować dla samej istoty polowania. Ktoś mógłby powiedzieć, że tą samą rolę spełni zwykła kniejówka, a dryling to noszenie bez sensu jednej niepotrzebnej lufy śrutowej. I będzie miał poniekąd trochę racji. Jednak ma to zupełnie inny smak. Trójlufka to bez wątpienia broń dla ukształtowanego myśliwego. Sam mechanizm przełączania luf, który znajduje się w większości niemieckich modeli w miejscu standardowego bezpiecznika powoduje różne komplikacje i kłopoty. Zwłaszcza podczas polowań zbiorowych, kiedy decyzję trzeba czasami podejmować w mgnieniu oka. Dlatego też zadecydowałem, że w moim przypadku będzie mi towarzyszył podczas indywidualnych wyjść, gdy z reguły jest więcej sposobności na właściwe użycie selektora.

Dla myśliwskich obieżyświatów, lisiarzy i nie tylko

Bez wątpienia świetnym rozwiązaniem jest również zabieranie go na wyjazdy, gdzie nie wiemy co nas spotka i w jaki sposób będziemy polować. Nie musimy wozić dwóch rodzajów broni, obsłużymy nim zarówno polowanie na kaczki jak i wieczorną zasiadkę. Jest też bardzo ciekawą opcją dla myśliwych, którzy polują na drapieżniki, bo mamy wówczas możliwość strzału zarówno zwabionego pod nogi rudzielca, jak i tego który jak zaczarowany nie ma zamiaru ruszyć się z granicy 100 czy 150 metrów. Dryling jest poniekąd liberalny w każdej odmianie polowania. Odnajdzie się także podczas zasiadek na nęcisku kiedy oddajemy z reguły tylko jeden strzał. Odpowiednia kula np. 7×65 da nam również możliwość strzału do kozła na granicznym myśliwskim dystansie. Zapewne mało kto wie, że nawet piloci Luftwaffe w Afryce Północnej na swoim wyposażeniu mieli drylingi model M30 służące do samoobrony i polowań w przypadku rozbicia się samolotu.

sejfy.pl
https://sejfy.pl/

Wady, wady, wady

W tym miejscu jako zagorzały zwolennik tej pamiątki muszę stwierdzić, że nie jest pozbawiona mankamentów. Bez wątpienia jest nim sposób mocowania przyrządów celowniczych. W większości dostępnych modeli na rynku wtórnym będą to bazy montażu hakowego wymagające albo lunety z szyną zewnętrzną albo przeróbki rusznikarskiej, która w znaczny sposób może windować cenę broni. Również sam sposób wyboru lufy wymaga opanowania i niejako kunsztu łowieckiego podczas szybkich decyzji o strzale. Zbliżająca się nieuchronnie stalowa dyrektywa także nie działa na jego korzyść. Co jeszcze? Trzeba zdać sobie sprawę, że trafienie zadbanego egzemplarza również będzie wymagało wysiłku. Na rynku wtórnym jest sporo trójlufek z przeszłością mercedesa jeżdżącego jako taksówka.

Aurea mediocritas

Być może w czasach eksterminacji czarnego zwierza trójlufka może nie być idealną propozycją dla napalonych na strzelanie myśliwych. Dryling jest wymagający i dość skomplikowany w obsłudze. Broń taka wymaga nieco bardziej duchowego i klasycznego podejścia do łowiectwa, opartego o zdrowy rozsądek i umiar.

Polub artykuł

Kamil Polkowski