Hejtuj myśliwych i łykaj wszystko jak pelikan…

Hejtuj myśliwych i łykaj wszystko jak pelikan…

Czy to trochę nie zastanawiające skąd bierze się to ogromne zainteresowanie ruchów „ekologicznych” myśliwymi? Nie jest to oczywiście zainteresowanie gospodarką łowiecką ani modelem łowiectwa w Polsce, tylko wyłącznie myśliwymi i polowaniami. Przecież odstrzał zwierzyny stanowi wyłącznie małą część gospodarowania zwierzętami łownymi. Wydaje mi się, że dla prawdziwego miłośnika zwierząt bardziej istotnym elementem naszego łowiectwa powinny być inwentaryzacja zwierzyny i opracowywanie planów łowieckich, a nie blokowanie wybranego procesu, który realizowany jest według określonych wskaźników i kryteriów. Czy na serio nikogo poza myśliwymi nie interesuje stan liczebności zwierzyny?

Hejt, fake newsy i ingerencja w prawo łowieckie  

Zapewne wiele osób pamięta wprowadzenie kuriozalnych przepisów w ustawie prawo łowieckie w 2018 roku. Zabroniono wówczas uczestnictwa osobom niepełnoletnim w polowaniach, wprowadzono ograniczenia przy szkoleniach psów myśliwskich, zwiększono odległość strzału od budynków, czy nałożono na myśliwych obowiązkowe badania psychologiczne i lekarskie, które należy powtarzać co 5 lat. Przecież żadne z tych działań nie ma bezpośredniego wpływu na dobrostan dzikich zwierząt, a jedynie ogranicza skuteczność polowań i zwiększa szkody łowieckie w przydomowych uprawach. Ponadto wprowadzenie obowiązku powtarzania badań lekarskich przy jednoczesnym ograniczaniu praw rodzicielskim myśliwym wskazuje na próbę wyłączenia ich poza normy społeczne, a tym samym uszczuplenia największej grupy legalnych posiadaczy broni w Polsce.

Próżno szukać w uzasadnieniach do wprowadzenia powyższych ograniczeń rzetelnej analizy podpartej konkretnymi danymi. Nowelizację przepisów poprzedziła natomiast wieloletnia kampania hejtu i fake newsów, które rozpowszechniały ruchy rzekomo pro zwierzęce, a które zainicjowały przy okazji ogólnokrajowy trend piętnowania łowiectwa. A skąd niektóre organizacje „ekologiczne” były finansowane ujawnił niedawno niemiecki dziennik DIE WELT.

Kto korzysta na hejtowaniu myśliwych w Polsce?

Bez względu na to czy ktoś lubi myśliwych czy nie, powinien zastanowić się, czy ograniczanie praw myśliwych do wykonywania polowania może komuś przynieść korzyść. Z pewnością nie będą to przeciętni zjadacze chleba, którzy wraz z rosnącymi szkodami łowieckimi zapłacą więcej za żywność. Gdyby ktoś zapomniał, to warto przypomnieć, iż Polska zmaga się od kilku lat z wirusami ASF, ptasiej grypy i wścieklizną, a na pierwszej linii frontu poza służbami weterynaryjnymi stoją właśnie myśliwi. Nikt bowiem nie wymyślił jeszcze lepszego narzędzia do regulacji populacji zwierząt łownych jak pocisk myśliwski.

Z pewnością wraz z ograniczeniem polowań nie będzie mniej ofiar wypadków na drogach z udziałem dzikich zwierząt, jak również incydentów związanych z ich bytowaniem w miastach. Pamiętać należy również, że ograniczanie łowiectwa w Polsce zmniejsza również poziom obronności kraju, ponieważ mniej myśliwych to również mniej broni wśród obywateli. Dodam tylko, że jesteśmy jednym z bardziej rozbrojonych krajów w całej UE. Historia wielokrotnie pokazała, że w obliczu klęski wojny i głodu tylko broń może uratować życie, a od lutego bieżącego roku raczej sytuacja w naszym kraju nie jest taka słodka jak wcześniej.

Być naganiaczem i zwierzyną jednocześnie

I nie o typowym polowaniu tu mowa, a o zwykłej ludzkiej naiwności. W sieci i portalach społecznościowych aż roi się od nieuczciwych praktyk i manipulacji. Większości fanom niektórych ruchów zrzeszających przeciwników łowiectwa na FB nie przeszkadza brak KRS-u, czy innych danych umożliwiających chociażby identyfikację administratora. Bezwiednie, często w dobrej wierze przetwarzają udostępniane tam informacje i angażują się w ich dalsze udostępnianie, nieświadomie stając się narzędziem do określonych celów biznesowych, gospodarczych, a nawet politycznych. O tym jakie narzędzia na portalach społecznościowych stosowane są w celu manipulacji ludzi pisaliśmy już kiedyś. Niektórzy ludzie lubią po prostu łykać wszystko jak pelikany, od chipów w szczepieniach, po widmo braku papieru toaletowego i cukru w sklepach.

Nie wątpię, że wiele ruchów społecznych działa w słusznej wierze. Ciężko mi jednak uwierzyć, że większość ludzi chce angażować się w jakąś sprawę całkowicie bezinteresownie. Faktów ku temu może dostarczyć chociażby dossier pewnego lidera jednej z największych w Polsce organizacji anty łowieckich, który postanowił wyemigrować z naszego kraju, gdzie za jego działalność gospodarczą czeka nagroda dwóch lat odsiadki. Oficjalnym argumentem pseudo ekologów jest oczywiście dobro zwierząt, przyrody i klimatu. I właśnie rzekomo w tym celu aktywiści potrzebują ograniczać konstytucyjne prawa do wychowywania dzieci myśliwym, paraliżować inwestycje drogowe, a nawet działania związane z odnawialnymi źródłami energii?

Aby zebrać dużą społeczność wokół siebie wystarczy założyć konto na FB i zaangażować ludzi do komentowania i udostępniania treści. Można do tego używać kradzionych zdjęć z internetu i dopisywać dowolne historie. Można również podszyć się pod jakąś firmę budowlaną zdobywając setki tysięcy fanów organizując konkurs polegający na udostępnianiu i komentowaniu posta, gdzie nagrodą będzie dom. Jak myślicie, ile osób pokusi się na zweryfikowanie autora z KRS-em, czy w ogóle jego autentyczności w internecie?

Fajnie, że ludzie chcą pomagać, tylko czy aby na pewno zwierzętom?

Od jakiegoś czasu w sieci organizacje anty łowieckie opracowują mapy urządzeń łowieckich w Polsce. Inicjatywa raczej nie powinna sprzyjać blokowaniu polowaniom lub po prostu niszczeniu urządzeń łowieckich, ponieważ są to działania prawnie zabronione. Jaki sens ma zatem powszechne udostępnianie informacji o urządzeniach łowieckich w internecie, skoro według prawa łowieckiego ich umiejscowienie wymaga zgody właściciela lub zarządcy terenu? Zapewne dla wielu osób taka informacja nie będzie do niczego potrzebna, a właściciele nieruchomości i tak wiedzą co na nich stoi. Chciałbym tylko przypomnieć, iż w ostatnich latach nasilił się w naszym kraju kryzys migracyjny. Z całą pewnością dla niektórych „osób” precyzyjna informacja o lokalizacji miejsca przebywania myśliwych obserwujących dany teren może być przydatna szczególnie na obszarach przygranicznych.

Polub artykuł

Michał Budzyński