Walka z ASF za zachodnią granicą

Walka z ASF za zachodnią granicą

Jak wygląda walka z ASF u naszych zachodnich sąsiadów? Jakie kluczowe działania realizują niemieccy myśliwi i czy podejmują podobne radykalne kroki jak w Polsce? Na nasze pytania odpowiada myśliwy polujący w Niemczech – R. Andrzej Krysztofiński.

Jakie kluczowe działania w walce z ASF podejmowane są w Niemczech?

W zasadzie te same co w Polsce i w innych krajach Unii Europejskiej – chodzi przecież o taki sam patogen, takie same dziki i świnie też. Ponadto za Odrą obowiązują te same zalecenia pochodzące z Brukseli. Celami działań jest m.in zminimalizowanie ryzyka przypadkowych „przerzutów” choroby, spowolnienie rozprzestrzeniania się ASF u wolnożyjących dzików, izolacja lokalnych ognisk, maksymalne ograniczenie niebezpieczeństwa transmisji wirusa do hodowli świń. Duże znaczenie przywiązuje się do monitoringu, tworzenia barier ograniczających migracje dzików, permanentnej redukcji stanów czarnego zwierza poza terenami występowania ASF, poszukiwań i możliwie szybkiego usuwania padłych dzików.

Czy prawdą jest, że od niemieckich myśliwych oczekuje się depopulacji dzików podobnie jak w Polsce?

Nie. Oczekuje się istotnej redukcji mającej na celu ograniczenie ryzyka „przerzutów” i spowolnienie rozprzestrzeniania się epidemii, aczkolwiek lokalnie – na terenach zapowietrzonych celem jest/może być dążenie do stanu dzików w niektórych regionach równego zeru, bliskiego zeru. Nikt poważny nie formułuje wymogu „wybicia” wszystkich dzików w tym kraju czy tez ograniczenia populacji do poziomu wyssanych z palców wskaźników, których osiągnięcia nikt nie jest w stanie zweryfikować. W Niemczech było i jest znacznie więcej dzików niż w naszym kraju, więc Niemcy strzelali i strzelają ich więcej. Maksymalna redukcja stanów dzika, na którą kładziony jest duży nacisk w obliczu zagrożenia wirusem leży w interesie samych myśliwych, doskonale zdających sobie sprawę z „oczywistej oczywistości”, iż strzelony dzik nie tylko nie zarazi się pomorem, lecz przedstawia również większa wartość niż padły.

Pomimo zagrożenia epizootycznego resort łowiectwa w Niemczech nie zdecydował się na likwidację okresu ochronnego dla loch?

Tutaj należy uściślić, iż w ostatnich latach/dekadach lochy nie miały sztywnego okresu ochronnego jak onegdaj w Polsce. Ochronie – zakazowi odstrzału – podlegają wszystkie zwierzęta prowadzące zdane na nie młode do momentu gdy nie osiągną one samodzielności, zdolności do przeżycia. Karalnym był i jest świadomy odstrzał lochy prowadzącej pasiaki niezależnie od tego czy miał miejsce w kwietniu, czerwcu czy listopadzie lub styczniu. Ta – obowiązująca już wcześniej -„elastyczna” regulacja w niemieckim prawie łowieckim nie uległa zmianie. Zabijanie prowadzących loch może nastąpić wyłącznie na podstawie przepisów o zapobieganiu chorobom zakaźnym, na podstawie specjalnego zezwolenia administracji i nie jest polowaniem.

Podobno istotną rolę w walce z ASF zaczynają odgrywać psy szkolone do poszukiwania martwych dzików?

Lokalizacja i usuwanie padłych zwierząt jest jednym z priorytetowych działań, zarówno o charakterze prewencyjnym – pozwalając na wczesne wykrycie pojawienia się wirusa w lokalnych populacjach dzików, jak i interwencyjnym – tam gdzie ASF już występuje. Psy sprawdziły się jako efektywny środek przy poszukiwaniach, a ich użycie jest tańsze niż stosowanie środków technicznych, bądź przeszukiwania lasów przez ludzi. Po pierwszych pozytywnych doświadczeniach praktycznie w całych Niemczech rozpoczęto szkolenia czworonogów do tego celu.

Jak Niemcy radzą sobie z utrudnianiem prowadzenia odstrzałów przez organizacje pro zwierzęce?

W przeszłości prasa donosiła o kilku próbach zakłócenia dużych polowań zbiorowych mających na celu redukcje stanów dzika w związku z ryzykiem wystąpienia ASF. Jest (był) to jednak problem marginalny. Zakłócenie polowania, uniemożliwienie wykonywania prawa do polowania jest w Niemczech karalne i w przypadku dojścia do takich incydentów przeciwnicy polowań (nie tylko tych na dziki) muszą się liczyć z poniesieniem odpowiedzialności karnej, co jest czynnikiem hamującym zapewne zapędy wielu aktywistów, dość licznego i dobrze zorganizowanego środowiska niechętnego łowiectwu.

Polub artykuł

Michał Budzyński