10 tysięcy za udowodnienie, że jednak słusznie oskarża…

10 tysięcy za udowodnienie, że jednak słusznie oskarża…

W miniony weekend mieliśmy okazję nieco odetchnąć od prymitywnych i błahych problemów jakimi są chociażby rekordowa inflacja, czy brak wolnych łóżek w szpitalach dla umierających ludzi. W sieci zawrzało od niewątpliwie przykrej informacji, jaką podzielił się w mediach społecznościowych muzyk zespołu „ŁZY”- Adam Konkol. Jak czytamy w jednym z jego postów, 11 grudnia ktoś zastrzelił jego psa. Jak podaje muzyk:

– piesek wyleciał z domu o godz 12:10 a o godz 13:00 sąsiad już dzwonił ,że leży w śniegu i czy ma go nam przywieźć.Piesek umierał 6 godzin , miał silny organizm.Strzał przesterzelił jego brzuch na wylot, tak żeby nie uszkodzić futra ,typowy strzał w lisa. (pisownia oryginalna)

Jak czytamy na portalu Fakt.pl, sprawę okoliczności śmierci psa bada Policja. Na swoim profilu społecznościowym muzyk jednak już w dniu zdarzenia stwierdził, iż jego pies został zastrzelony z „broni myśliwskiej Remington”. Jak czytamy dalej w Fakcie:

Muzyk wspomina, że jego Misio został postrzelony z karabinku, jakich używa się podczas polowań na lisy. – Pocisk przeszedł przez psa jak przez papier i wbił się w ziemię. Nie da się go znaleźć w śniegu. Na początku nie wiedzieliśmy, co jest Misiowi. Bardzo długo walczył. Sześć godzin. Myśmy nawet nie wiedzieli, że został postrzelony, nie dawało nam to spokoju, nawet pani weterynarz tego nie stwierdziła i zakleiła ranę plasterkiem, bo stwierdziła, że został ugryziony. 

Na chłodno

Bez wątpienia strata każdego pupila jest bardzo bolesna, tym bardziej w wyniku tragicznych wydarzeń. Skoro sprawę bada Policja, to chyba za wcześnie jednak wskazywać winnych śmierci czworonoga, a tym bardziej oskarżać potencjalnego myśliwego. O celu posiadania broni w Polsce decyduje literka w legitymacji jej posiadacza, a nie marka lub jej model. Czy zatem ktokolwiek wszedł w posiadanie takiej legitymacji na miejscu zdarzenia, lub znalazł broń, którą na podstawie numerów można było przypisać do konkretnej osoby i celu jej wydania? Z określeniem przyczyny okaleczenia zwierzęcia miał problem nawet weterynarz, tak więc sprawa wymaga specjalistycznej ekspertyzy. Z informacji opublikowanych w sieci możemy się jednak dowiedzieć, iż pies znajdował się bez opieki poza posesją właściciela.

sejfy.pl

Czemu ma więc służyć próba na siłę wiązania sprawy z myśliwymi? Czy gdyby pies został potrącony przez samochód na ulicy, lub został zagryziony przez inne zwierzęta, to właściciel podzieliby się tym ze światem? Czy wówczas też wyznaczono by nagrodę 10 tysięcy za wskazanie sprawcy i udowodnienie jego winy… Może po prostu hasło „myśliwy” jest dobre na każdą okazję, aby zwrócić uwagę mediów czy szerszej społeczności. Miejmy nadzieję, że Policja szybko wyjaśni całą sprawę i fakty zostaną podane do opinii publicznej. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć czy winę faktycznie ponosi myśliwy i dlaczego rasowy pies bez opieki przebywał poza posesją właściciela.

screeny i tekst: Profil społecznościowy Adam Konkol (https://www.facebook.com/profile.php?id=100007170015093) oraz portal Fakt.pl

Polub artykuł

Michał Budzyński