Znika obowiązek powtarzania badań lekarskich przez myśliwych. Putin raczej nie będzie zadowolony.

Znika obowiązek powtarzania badań lekarskich przez myśliwych. Putin raczej nie będzie zadowolony.

Informacja o zniesieniu obowiązku powtarzania co 5 lat badań lekarskich przez myśliwych zapewne zasmuciła największe środowiska pseudoekologów. W uchwalonej kilka dni temu przez Sejm ustawie likwidującej zbędne bariery administracyjne i prawne wyeliminowano bezprawnie wprowadzoną w 2018 roku wrzutkę do Ustawy o Broni i Amunicji nakazującą przeprowadzanie co 5 lat badań lekarskich i psychologicznych przez osoby posiadające pozwolenie na broń wydane do celów łowieckich. Wprowadzenie wyżej przywołanego przepisu odbyło się z rażącym naruszeniem prawa, co potwierdził Prokurator Generalny, jak również grupa posłów PSL i Kukiz 15 kierując 21 maja 2018 roku wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności nowelizacji z Konstytucją RP. Należy również na wstępie zaznaczyć, iż wspomniana wyżej deregulacja nie zdejmuje z myśliwych obowiązkowych badań przy każdorazowym ubieganiu się o pozwolenie na broń, a wyłącznie eliminuje konieczność cyklicznego powtarzania ich co 5 lat.

Warto zaznaczyć, iż nowelizacja prawa łowieckiego uchwalona w 2018 roku wprowadziła wiele innych zmian utrudniających uprawianie łowiectwa w Polsce, jak chociażby zwiększenia odległości wykonywania polowań do 150 metrów od zabudowań, ograniczenia szkolenia psów myśliwskich, a nawet zakazano uczestnictwa osobom niepełnoletnim w polowaniach, w tym także dzieciom myśliwym. Jak się łatwo domyśleć, powyższe zmiany w przepisach prawa wynikały głównie z postulatów radykalnych środowisk pseudoekologicznych, które od lat prowadziły kampanię antyłowiecką w Polsce. Ciężko doszukiwać się w takich działaniach przypadku, szczególnie po niedawnych doniesieniach dziennika Die Welt odnośnie dofinansowania przez rosyjski rząd kwotą 82 mln euro działalności stowarzyszeń zajmujących się ochroną klimatu w Europie. Mając na względzie powyższe, można również odnieść wrażenie, że ograniczanie uprawiania łowiectwa może pociągnąć poważne skutki gospodarcze oraz militarne w naszym kraju, których realnymi beneficjentami bynajmniej nie są polscy obywatele.

Czy to nie przypadek, że wiele inwestycji w wydobycie i produkcję gazu ziemnego w Europie było „torpedowane” przez organizację rzekomo dbające o klimat i przyrodę? Dlaczego wydobycie gazu łupkowego w Polsce było oficjalnie nieopłacalne, chociaż w USA okazało się żyłą „złota”? Czy błękitne paliwo z Gazpromu jest bardziej niskoemisyjne niż wydobywane w naszym kraju? Do pełnego uzależnienia od sąsiadów brakowało zrujnowania rolnictwa, które można było zrealizować również używając organizacji pseudoekologicznych poprzez ograniczenie hodowli zwierząt oraz blokowanie polowań. Nie tak dawno temu nieomal nie zlikwidowano polskiej branży hodowli zwierząt futerkowych, trzeciej co do wielkości produkcji na świecie, co mogłoby przynieść fatalne skutki dla całej gospodarki naszego kraju i spadku PKB. Aktywiści nie oszczędzali również hodowców bydła co wpłynęło niekorzystnie na ceny polskiej wołowiny. Ciężko powiedzieć, czy na te działania również popłynęły pieniądze z Moskwy, ale nie sposób sobie wyobrazić, że ktoś mógłby się angażować w rujnowanie gospodarki własnego kraju całkowicie bezinteresownie.

Zapewne do pełni szczęścia Wołodii mogło brakować ograniczenia gospodarki łowieckiej w Polsce i zmniejszenia ilości myśliwych. W dobie ASF i ptasiej grypy z całą pewnością ucierpieliby hodowcy trzody chlewnej oraz drobiu. Myśliwi bowiem nie tylko ograniczają szkody łowieckie, ale również regulują populację zwierząt będących wektorami wirusa i dostarczają cenny materiał biologiczny do badań. Nikt tego również głośno nie mówi, że około 30% wszystkich myśliwych stanowią rolnicy, którzy niejednokrotnie biorą na siebie ciężar finansowy irracjonalnych przepisów prawa. Wprowadzenie bezprawnego obowiązku powtarzania badań lekarskich dla myśliwych rzutowałoby głównie na osoby w starszym wieku, które bądź co bądź posiadają broń i umiejętności posługiwania się nią, a tym samym stanowią naturalny potencjał i tak mocno rozbrojonego kraju. Dodatkowo brak możliwości zabierania własnych dzieci na polowanie fizycznie ogranicza ilość wyjść w łowisko i tym samym ochronę pól, które przecież wykarmić muszą również przeciwników łowiectwa.

Nie sposób nie zauważyć, iż ograniczenie ilości myśliwych z całą pewnością będzie oddziaływać na cały obrót bronią i amunicją na rynku cywilnym, ponieważ posiadacze broni do celów łowieckich stanowią blisko 70% wszystkich pozwoleń na broń w Polsce. Można nie akceptować łowiectwa, jak również jakiejkolwiek innej formy legalnego zabijania zwierząt, jednak należy z uwagą śledzić sytuację za naszą wschodnią granicą i pomyśleć o bezpieczeństwie swojego kraju.

Polub artykuł

Michał Budzyński