Bliskie spotkanie z bucem

Bliskie spotkanie z bucem

Testowanie nowych akcesoriów łowieckich czy strzeleckich nie zawsze jest takie proste, jak może komuś wydawać się. Pisanie recenzji o optyce testując ją w domowym oknie niekoniecznie dostarczy nam miarodajnych informacji o jej jakości, a w szczególności jeśli chodzi o przydatność do celów łowieckich. Jednym z naszych ulubionych miejsc do obserwacji zwierzyny i przy okazji testowania sprzętu optycznego jest Puszcza Kampinoska, której obrzeża choć mocno zurbanizowane, to obfitują w zwierzaki. Zwierzyna bytująca tam jest już nieco przyzwyczajona do obecności ludzi i można ją w spokoju poobserwować, chyba że trafi się na kogoś, komu to będzie przeszkadzać.

Całkiem niedawno, pewnego wieczoru postanowiliśmy przetestować nowy monokular termowizyjny. Pojechaliśmy w nasze ulubione miejsca w okolice Łomny – oczywiście bez broni. Nawet gdyby ktoś nam dał tam „odstrzały”, to raczej nie skusilibyśmy się na polowanie, ponieważ warunki do strzału są mało sprzyjające pod względem bezpieczeństwa. Zwierzyny jak zawsze było od groma – standardowo sarny, dziki i łosie, którym nie przeszkadzała nawet „zakochana para” w pobliżu. Koniecznie chcieliśmy nagrać jakieś dziki, żeby mieć koszerny łowiecki obrazek z urządzenia do artykułu. Udało nam się wypatrzyć jednego dzika, który utykając powoli przeszedł w gęste trawy. Ewidentnie coś było z nim nie tak i szedł bardzo osłabiony. Po drodze do domu całkiem niedaleko kulawego dzika, spostrzegliśmy terenówkę, której właściciel wyraźnie szukał czegoś na pobliskim polu przy kukurydzy. Stwierdziliśmy, że może szukać tego właśnie postrzałka, więc zatrzymaliśmy się, aby pomóc mu i wskazać potencjalne miejsce przebywania zwierza.

Grzecznie przywitaliśmy się i opowiedzieliśmy, gdzie widzieliśmy „słabego dzika”, żeby oszczędzić mu czasu i szukania w złym miejscu. Pewnie gdyby nas poprosił, to pomoglibyśmy mu , chociaż nie byliśmy ubrani do łażenia po błocie i krzakach. Nawet pożyczylibyśmy mu latarki, ponieważ używał jakiejś mizernej w swoim telefonie. Zamiast podziękowania „miły” pan kazał nam znikać stamtąd i zaczął nas straszyć policją. Na środku asfaltowej drogi publicznej! Nie interesowało go to, że ktoś mógł przyjechać po prostu pooglądać zwierzynę, korzystając z dróg publicznych. Chyba temu „przemiłemu” panu nikt nie powiedział, że w Polsce oglądanie dzikich zwierząt nie jest zakazane, a szczególnie na terenach ogólnie dostępnych i to jeszcze należących do parku narodowego.

W tym całym epizodzie nie chodzi kompletnie o polowanie, ale o przykład typowej arogancji osoby, której wydaje się, że jest władcą kniei. Najgorsze jest to, że przez takich ludzi społeczeństwo może źle postrzegać całe środowisko myśliwych. Pycha, zarozumiałość i traktowanie innych z góry to typowe cechy niektórych myśliwych, którzy najwyraźniej nie mogą wyzbyć się mentalności „buca” żywcem wziętego z poprzedniego ustroju politycznego, a więc tej mentalności, która niemalże wyrzuciła nas myśliwych poza nawias społeczeństwa. Pół biedy jeśli tego typu arogancja będzie inspiracją do napisania skeczu przez stand-upera. Gorzej, jeśli taka postawa będzie argumentem do kolejnych zmian w prawie łowieckim…

Polub artykuł

Redakcja