Przedwyborcze polowania z dziećmi
Klimat nadchodzących wyborów czuć na każdym kroku i najwyraźniej liczy się każdy głos skoro przypomniano sobie o myśliwych pozbawionych prawa zabierania własnych dzieci na polowania. Gdyby ktoś zapomniał, to 6 marca 2018 roku Sejm głosami większości postanowił przyjąć „wrzutkę” do ustawy Prawo Łowieckie zakazującej uczestnictwa udziału osób niepełnoletnich w legalnych polowaniach pokazując jednocześnie, że prawa konstytucyjne myśliwych są mało ważne.
Nastał jednak okres przedwyborczy w którym poseł Bartłomiej Wróblewski postanowił spróbować poszukać kompromisu przedstawiając projekt nowelizacji przepisów, które dopuszczałyby udział w polowaniach osoby po 15 roku życia. Ktoś nagle przypomniał sobie, że osoby niepełnoletnie mogą zakładać rodziny i podejmować pracę, a więc kompromis miałby minimalizować absurdalność zakazu, który jest ewenementem na skalę światową. A może ja czegoś nie rozumiem i Polska poczyniła taki skok ewolucyjny, że jako jedyny kraj na ziemi weszła w poziom wyższej świadomości wdrażając ustawą system wychowywania dzieci oparty o fanaberię ludzi sprawujących władzę? Tego bynajmniej nie można nazywać kompromisem i najwyraźniej nadal wiele osób nie zwraca uwagi na fundamentalny problem wynikający z tego zakazu, jakim jest pogwałcenie konstytucyjnych praw i zasad legislacyjnych.
W uzasadnieniu projektu łagodzącego irracjonalny zakaz nikt nie porusza kwestii jego niezgodności z Konstytucją. Nawet najszczersze chęci poszukiwania pragmatycznego wyjścia z sytuacji nie zmienią więc co do istoty jego bezprawnej formy. Przywołuje się dziś fakty, iż zgodnie w świetle prawa osoby niepełnoletnie mogą w wielu aspektach życia decydować o sobie, stąd obecne przepisy wydają się aż nadto surowe i zarazem nieżyciowe. Od siebie tylko dodam, że przepisy prawa dotyczące pozostałych uprawnień osób niepełnoletnich nie uległy zmianie na przestrzeni ostatnich lat, tak więc nagłe olśnienie niektórych osób jest po prostu żałosne. Umożliwienie obecności 15-latków na polowaniach to zbytek łaski dla myśliwych, szczególnie w wykonaniu ugrupowania, które te ograniczenia uchwaliły.
Czy mamy rozumieć, że zaostrzenie przepisów dotyczących zakazu uczestnictwa własnych dzieci w polowaniach było błędem spowodowanym brakiem rzetelnych analiz na etapie tworzenia projektu? Jeśli tak, to przecież można się było wstrzymać od głosowania i nie krzywdzić ogromnej grupy praworządnych obywateli. Ludzi, realizujących zadania nałożone przez Państwo w drodze ustawy, którzy w zamian za swoją pracę nie oczekują niczego, poza uszanowaniem ich konstytucyjnych praw. Jeśli jakiemukolwiek urzędnikowi państwowemu sprawia przyjemność bezprawne ograniczanie więzi pomiędzy dziećmi, a rodzicami to powinien w pierwszej kolejności zostać poddany obowiązkowym badaniom psychologicznym, analogicznym jak w przypadku kandydatów do pozwolenia na broń. Jest tam wiele aspektów związanych nie tylko z empatią, ale również z istotą człowieczeństwa z uwzględnieniem życia w rodzinie.
Czy skrócenie o 3 lata kary bezprawnego zakazu spędzania czasu z własnym ojcem czy matką na polowaniu to ma być jakikolwiek kompromis? Przepraszam, ale nie do końca potrafię sobie wyobrazić pomiędzy kim lub czym? Z myśliwymi organy państwowe nie mają żadnego konfliktu i nawet nie było żadnego protestu z powodu przerzucenia na nich niemalże całego ciężaru walki z ASF w Polsce. Być może chodzi o kompromis z pseudoekologami, jednak należy pamiętać, że myśliwi i ich rodziny mają jeszcze prawo do głosowania, a w związku z tym z pewnością będą pamiętać, które ideały oraz działania były bliższe sercu poszczególnym politykom.
Jako myśliwy czuję się trochę tak, jakby mi ktoś bez powodu odrąbał palec, po czym daje bandaż i mówi, że nie ma tematu. Może takie standardy mogą być akceptowalne w Korei Północnej, ale nie cywilizowanym rzekomo kraju członkowskim Unii Europejskiej. Kompromis polegający na łagodzeniu bezprawia nadal utrwala i upowszechnia bezprawie. Czasami warto uderzyć się w pierś i przyznać do błędu, a nie bezsensownie próbować szukać wyjścia z twarzą z niezręcznej sytuacji. Wszyscy wiemy, które organizacje angażują się w stygmatyzowanie i ograniczanie łowiectwa w Polsce, jak również którym najbardziej zależało na uderzeniu w polskich rolników chociażby „piątką dla zwierząt”… Chyba wielu polityków zgodzi się z tym, że nie są to działania w interesie Polski i Polaków.
Ubolewać niestety należy też nad tym, że przedmiotowego zakazu bronią również politycy pikietujący na co dzień w obronie demokracji i Konstytucji. Posłanka Klaudia Jachira otwarcie nazywa myśliwych sadystami tworząc własne teorie na temat niewłaściwego rozwoju emocjonalnego dzieci chodzących na polowania z rodzicami. Z racji wykształcenia aktorskiego, a także faktu iż ją samą macierzyństwo jak dotąd omijało, ciężko brać na poważnie jej opinie i wnioski, ponieważ nigdy nie wiadomo czy nie gra aktualnie jakiejś roli satyrycznej. Co ciekawe, to sama twierdzi, że w obliczu zmian klimatycznych „posiadanie dzieci to egoizm, a ziemia jest przeludniona i raczej powinno się zachęcać ludzkość do ograniczenia prokreacji”.
Nie trzeba długich analiz żeby stwierdzić, że celem zakazu zabierania dzieci na polowania ma być spadek zainteresowania młodych pokoleń myślistwem, a w konsekwencji na spadające zrozumienie dla ochrony przyrody i konieczności prowadzenia zrównoważonego łowiectwa. Faktem jest, że oddzielając dzieci od tej tradycyjnej aktywności, mogą stracić szansę na zdobycie cennych doświadczeń związanych z naturą i zdrową żywnością. Konsekwencją tego będzie pokolenie ludzi uzależnionych od wysoko przetworzonych produktów wielkich koncernów spożywczych, ślepo wierzących, że ludzie stworzeni są do koegzystencji na równi ze zwierzętami, a broń wywołuje wojny. Z przedsmakiem epilogu tej narracji mieliśmy okazję zapoznać się podczas pandemii, kiedy ludzi tygodniami zamykano w domach, a maseczki należało zakładać w restauracjach i prywatnych samochodach…